Pomysł. Zespół. Rozwój.

O tym jak odnieść sukces prowadząc działalność gospodarczą z ramienia
stowarzyszenia czy spółdzielni socjalnej opowiada Piotr Dominiak –
doradca do spraw ekonomii społecznej w Stowarzyszeniu CRIS w Rybniku.

– Czym zajmujesz się na co dzień?

– Piotr Dominiak: Pracuję i działam w organizacjach pozarządowych. Jestem założycielem i aktywnym działaczem Raciborskiego Stowarzyszenia Kulturalnego ASK, Raciborskiego Stowarzyszenia Samorządowego Nasze Miasto oraz Forum Organizacji Pozarządowych Subregionu Zachodniego. Ponadto pracuję w Centrum Rozwoju Inicjatyw Społecznych CRIS w Rybniku, a także współpracuję z Ośrodkiem Działań Ekologicznych „Źródła” z Łodzi, realizując ich misję w naszym regionie. Mówiąc w skrócie, zajmuję się animacją społeczno-kulturalną i edukacją obywatelską oraz ekologiczną. Jestem także działaczem samorządowym w Raciborzu, gdzie zostałem wybrany radnym miejskim. Ponadto współpracuję z jednym z najbardziej znanych raciborskich lokali rozrywkowych – Przystankiem Kulturalnym KONIEC ŚWIATA, gdzie – jako menadżer artystyczny – zajmuję się organizacją przeróżnych eventów, imprez, działań na pograniczu kultury i rozrywki oraz stricte artystycznych przedsięwzięć.

– Jakie jest Twoje zdanie na temat prowadzenia działalności gospodarczej, a dokładnie prowadzenia lokalu gastronomicznego z ramienia stowarzyszenia bądź spółdzielni socjalnej?

– Moje główne zadanie na KOŃCU ŚWIATA polega na takim organizowaniu różnych wydarzeń, aby same się sfinansowały (np. ze sprzedaży biletów) i dodatkowo zwiększyły obroty baru ze sprzedaży napojów. Jednocześnie muszą one mieć wysoki poziom artystyczny, a zarazem nie odstraszać swoją „elitarnością”. Efektywność działań w biznesie mierzy się bardzo prostym i czytelnym wskaźnikiem. Ten wskaźnik to wynik finansowy netto na prowadzonej działalności. Mówiąc wprost, efektywnie jest tylko wtedy, gdy mamy zysk. Znając doskonale specyfikę działania organizacji pozarządowych wiem, że one nigdy nie będą się tym wskaźnikiem posługiwać, jako miernikiem efektywności działań. Wynika to przede wszystkim ze sposobu ich działania, który nastawiony jest w dużo większym stopniu na budowanie dobrych relacji w społeczeństwie niż na budowaniu relacji biznesowych. Próba implementacji modeli biznesowych do sektora społecznego jest potrzebna, ale ma swoje istotne ograniczenia. Sektor społeczny nigdy nie będzie tożsamy z biznesowym. I dobrze, bo wówczas mielibyśmy do czynienia z totalitaryzmem kapitału, co dla demokracji byłoby zabójcze. Działalność społeczna, ekonomicznie niezasadna (przynajmniej na pierwszy rzut oka), jest równie potrzebna społeczeństwu, jak praca dająca wymierne korzyści.

Jakiś czas temu zauważyłem, że lokal z którym współpracuję – Przystanek Kulturalny KONIEC ŚWIATA w Raciborzu – działa na zasadach podobnych do spółdzielni socjalnej. Jego właściciel – Dawid Wacławczyk – prowadzi styl zarządzania dopuszczający udział pracowników w podejmowaniu istotnych decyzji. Sama branża gastronomiczna w naszym regionie od dłuższego czasu przeżywa trudny okres i ciężko tu mówić o znaczących zyskach. KONIEC ŚWIATA posiada jednak przychody, które zapewniają funkcjonowanie miejsca, pozwalają opłacić pracowników i wszystkie inne opłaty i ciągle inwestować w różne niezbędne rzeczy: np. nowe elementy sprzętu nagłaśniającego, nową podłogę, ogródek letni, itp. Poza tym wszyscy pracownicy tego lokalu muszą ze sobą współpracować. Niezależnie od tego, czy ktoś jest barmanem, kelnerem czy menadżerem, wszyscy stanowią o jakości lokalu, o tym, jak jest on postrzegany i jacy ludzie do niego przychodzą. Dlatego ważne jest to, abyśmy ze sobą potrafili współpracować i mieli poczucie, że mamy jakąś wspólną wartość w naszej pracy.

– Jak oceniasz poziom trudności zawiązywania spółdzielni socjalnych?

– Samo stworzenie tego miejsca również bazowało na dobrowolnej, wręcz wolontarystycznej pracy wielu osób związanych ze środowiskiem artystycznym Raciborza, którzy pomagali otworzyć lokal. Jest to model funkcjonowania podobny do tego ze spółdzielni socjalnej. Z tą różnicą, że działa on bez dotacji państwa (zasadniczo „dotacja” pochodziła od właściciela), darmowego wsparcia specjalistów i wsparcia pomostowego. Z tej perspektywy tworzenie spółdzielni socjalnej wydaje mi się przedsięwzięciem łatwym. Łatwym dlatego, że ktoś, kto chce założyć spółdzielnię może skorzystać np. ze wsparcia Inkubatora Ekonomii Społecznej, gdzie są doradcy biznesowi czy księgowi, którzy poprowadzą ich niemalże za rękę do celu, jakim jest efektywny biznes społeczny. Dodatkowo na cel ten mogą oni uzyskać 100 000 zł wsparcia. Osobiście uważam, że prowadzenie społecznego biznesu przynosi dużo korzyści dla jego współtwórców: materialnych, społecznych, a także na płaszczyźnie prywatnego życia. Wynika to stąd, że praca w dobrze ułożonej grupie ludzi, nawet jeśli nie daje znaczących profitów finansowych pozwala się rozwijać, otwiera na świat, daje satysfakcję i poczucie, że robi się coś dobrego.

Co do prowadzenia samego lokalu gastronomicznego przez spółdzielnie socjalną to uważam, że może to być dobry pomysł, pod warunkiem, że będzie on odpowiednio sprofilowany. Nasz regionalny rynek jest nasycony pubami, kawiarniami, dyskotekami, restauracjami, pizzeriami, „fastfoodami”, domami weselnymi czy nawet tanimi barami. Brakuje natomiast miejsc z niecodzienną ofertą, takich jak bary wegetariańskie ze zdrowym i niedrogim jedzeniem, a przy tym z dobrym klimatem. Brakuje prawdziwych herbaciarni, jakie można spotkać np. w Czechach, gdzie serwuje się prawdziwą japońską czy chińską zieloną herbatę, a nie nasączone sztucznymi aromatami. Nie ma u nas klubokawiarni, gdzie oprócz picia dobrej kawy można też o czymś ciekawym i ważnym porozmawiać. Innym pytaniem jest to, czy taki biznes w naszym regionie znalazłby swoich odbiorców. Ja myślę, że tak. Grono moich dobrych przyjaciół, liczące kilkanaście osób, regularnie wizytuje w Gliwicach, Ostrawie, Katowicach, Cieszynie czy innych miastach, gdzie można zjeść coś dobrego i zdrowego, napić się dobrej herbaty w ciekawym miejscu i przyjaznym otoczeniu. Myślę, że takich środowisk jest w naszym regionie wystarczająco dużo.

– Jakie są więc wady i zalety takiego rozwiązania?

– Prowadzenie biznesu społecznego w oparciu o formę spółdzielni socjalnej wymaga jednej bardzo ważnej kompetencji, której naszemu społeczeństwu często brak. Kompetencji komunikacji zespołowej, współpracy w grupie, wspólnego dążenia do celu i traktowania własności jako dobra wspólnego. Z reguły w takich społecznych akcjach, realizowanych przez jakąś nowo powstałą grupę wszystko układa się całkiem gładko do momentu, gdy zaczyna się rozmowa o pieniądzach. Wówczas dochodzą do głosu emocje podszyte egoistycznymi pobudkami. To moim zdaniem główna wada rozwiązania, jakim jest spółdzielnia socjalna. Ma ona jednak tę wartość, że może w istotny sposób nauczyć różne osoby, jak współpracować, jeśli tylko wykażą one odpowiednią wolę i będą chciały się samoedukować. Ja mam pozytywne doświadczenia z takiej współpracy z biznesu prywatnego, ale o znamionach społecznych.

Niewątpliwą zaletą spółdzielni socjalnych jest też to, że na ich utworzenie można uzyskać niemałe środki finansowe. To w przypadku działalności w branży gastronomicznej bardzo dużo. Aby stworzyć np. pub, do którego chętnie będą przychodzić ludzie,  który będzie miejscem z dobrym klimatem, trzeba zadbać o wiele szczegółów: wystrój wnętrz, szeroki asortyment oferowanych napojów i ich jak najlepszą jakość, wysoki poziom obsługi (co wiąże się z doborem odpowiedniej kadry i koniecznością szkoleń), dobrą muzykę, reklamę, wydarzenia przyciągające ludzi. A to tylko działania, które mają pomóc stworzyć klimat. Cała reszta prac remontowych, technicznych, organizacyjnych, biurokratycznych, skarbowych jest również bardzo obciążająca. To wszystko wiąże się z niemałymi kosztami, do których trzeba jeszcze doliczyć podatki, czynsz, media. I jeśli potrzebne jest czyjeś wsparcie, też trzeba za nie zapłacić. Dla osoby fizycznej, która na wsparcie państwa nie może liczyć, każdy grosz zaczyna ważyć więcej.

Natomiast w przypadku spółdzielni, które na te wszystkie rzeczy mogą uzyskać dofinansowanie, sprawa jest prostsza. W spółdzielni część kasy można przeznaczyć na inwestycje, remonty, zakup np. stolików, dekoracji, ekspresu do kawy (ceny średnich ekspresów zaczynają się od 10 tys.), kostkarki do lodu, całego zaplecza kuchennego, kolejną część na marketing, prawa autorskie do publicznego odtwarzania muzyki, kolejną na wynagrodzenia pracowników czy na spełnianie rozmaitych wymogów biurokratycznych. Dzięki temu nikt nie musi na taki biznes wykładać swoich prywatnych środków. Nikt tu nie ponosi osobistego ryzyka, jakie ponoszą prywatni przedsiębiorcy. Z jednej strony to ułatwienie, ale z drugiej zagrożenie polegające na tym, że o nie swoją własność często dba się z mniejszym zaangażowaniem. Zagrożenie rozmytej odpowiedzialności jest tu istotne.

– Na koniec, co poradziłbyś osobom zainteresowanym założeniem takiej działalności?

– Miałem kiedyś okazję jechać autostopem z członkiem zarządu dużego polskiego funduszu inwestycyjnego. Spędziliśmy razem kilka godzin i opowiadał mi o tym, co robić, żeby stworzyć dobry biznes. Jego zdaniem najważniejsza jest idea biznesowa. A właściwie to idee. Każda działalność – mówił – musi opierać się na ideach. Idee biznesowe, nawet najśmielsze i najbardziej fantastyczne, kazał mi zapisywać w zeszycie i co jakiś czas do niego zaglądać i sprawdzać, czy nadszedł już odpowiedni czas na ich wdrożenie.

Tak więc dobry pomysł to podstawa. Druga ważna rzecz to zespół współpracowników. Bez grupy 5 osób spółdzielnia nie może istnieć. Bardzo trudnym zadaniem jest znaleźć taką ekipę, która razem przetrwa kryzysy, które nieuchronnie nadejdą i własne problemy będzie w stanie przekuć na sukces. To jest możliwe, pod takim jednak warunkiem, że osoby te będą ze sobą szczerze rozmawiać i wspólnie dążyć do rozwiązywania problemów. Jak powiedział Scott M. Peck, najsłynniejszy na świecie amerykański psychoterapeuta, problemy można rozwiązywać tylko i wyłącznie poprzez ich rozwiązywanie. Niestety do bardzo niewielu ludzi dociera ta „oczywista oczywistość”, dlatego poddają się oni zanim podejmą jakieś kroki, które mogą im pomóc przezwyciężyć trudności.

Spółdzielnia socjalna łączy w sobie słabe i dobre strony zarówno działalności biznesowej, jak i społecznej. W obydwu bardzo ważny jest jednak aspekt ciągłego samokształcenia się. Nieustanna samoedukacja pozwala zdobywać nowe umiejętności i podnosić te już posiadane. Daje ona orientację w sytuacji na rynku, pozwala widzieć i rozumieć trendy rozwojowe i dostosowywać do nich swoją aktywność. Te trzy rzeczy: dobry pomysł, zespół odpowiednich ludzi i podnoszenie kompetencji, to moim zdaniem klucz do tego, aby działalność w biznesie społecznym była nie tylko pracą, ale też ciekawą przygodą i sposobem na dobre życie.

Piotr Dominiak – animator, doradca ds. ekonomii społecznej, trener NGO, radny samorządowy.