Rewitalizacja to więcej niż renowacja

O rewitalizacji przestrzeni miejskiej rozmawiamy z urbanistą,
Łukaszem Pomykołem.

–  Rewitalizacja przeciętnemu Kowalskiemu  kojarzy się z
remontem elewacji starej kamienicy lub walącego się dworku. Co Ty
rozumiesz pod tym pojęciem?

– Rzeczywiście rewitalizacja powszechnie kojarzy się z renowacją
lub remontem starych budynków. Jest to mylne – ja rozumiem to
pojęcie o wiele szerzej. Jest to przede wszystkim proces o wymiarze
społecznym i ekonomicznym. Tak też jest postrzegany w krajach
wysoko rozwiniętych. Jednym z elementów tego złożonego procesu
jest tzw. sfera budowlana. Z punktu widzenia projektu
rewitalizacyjnego jakiegoś wycinka miasta najważniejsze jest
postawienie sobie właściwych pytań: jak ściągnąć ludzi do tej
części miasta? Jak zatrzymać jej mieszkańców? Jak przyciągnąć
nowych ludzi? Jak uatrakcyjnić  tę przestrzeń od strony
tkanki budowlanej? I szukanie odpowiedzi również poprzez rozmowy z mieszkańcami. Zawsze też, w celu przeprowadzenia prawidłowej
rewitalizacji, powinna być przestrzegana zasada nie przesiedlania
osób, które dane miejsce już zamieszkują ( o ile nie zagraża to
ich życiu). Przestrzeń miejska powinna więc być dostosowywana do
jej użytkowników, a nie odwrotnie. Podobnie rewitalizację
przeprowadza się odnośnie parku czy stawu.

–  Katowicki Oddział Towarzystwa Urbanistów Polskich,
którego jesteś członkiem, czynnie wspiera CRIS- owy projekt
„DEPTAK reWITA!” dotyczący ulic: Powstańców  Śląskich i
 Jana III Sobieskiego.  Czy uważasz, że tzw.
rewitalizacja małych kroków, z niewielkim budżetem i niskim
nakładem środków,  ma sens?

– Rewitalizacja to proces obliczony na lata, na Zachodzie trwa
przeciętnie 10 – 15 lat, a swymi działaniami obejmuje głównie
sferę społeczną. Włącza się w dyskusje podmioty zainteresowane,
a potem czynnie angażuje w konkretne działania użytkowników tej
przestrzeni. Metoda  tzw. małych kroków, którą proponujecie
w swym projekcie to szansa na trwały efekt. W pierwszej kolejności
 nacisk powinien być położony na zmianę świadomości
mieszkańców, kształtowanie właściwych postaw, tak, by krok po
kroku włączać mieszkańców w cały proces. Gdy ludzie sami coś
robią, sami angażują się w działania przynoszące konkretne
efekty, bardziej sobie to później  cenią i szanują.
Zaczynają też wierzyć we własne możliwości. Takie działania
partycypacyjne są także korzystne dla lokalnych magistratów, bo w
pewnym stopniu je odciążają. Dlatego błędne wydają mi się
niektóre posunięcia i decyzje miasta, które projektuje i finansuje
wszystko od początku do końca. Często takie inwestycje kończą
się fiaskiem, bo nowa przestrzeń nie odpowiada rzeczywistym
potrzebom jej użytkowników.

–  Często w grupach zawodowców (urbanistów,
architektów, urzędników miejskich) słychać głosy, że zwykłych
mieszkańców nie powinno się włączać do debaty dotyczącej
przestrzeni miejskiej, bo to zadanie dla ekspertów. Jakie jest Twoje
zdanie na ten temat?

– Partycypacja społeczna to podstawa sukcesu tego typu
przedsięwzięć. Tego typu akcje muszą być aktywnie wspierane
przez ludzi. Ich propozycje muszą być wysłuchane. Ludzi trzeba
trochę zmusić do wysiłku, ale efekty takich działań mogą być
zaskakująco pozytywne. Bo to użytkownicy danego terenu sami
najlepiej wiedzą co ich boli, co należałoby zmienić w pierwszej
kolejności.  Rola eksperta jest tu drugorzędna, raczej
doradcza. Polegałaby na „wciąganiu” ludzi w dany temat  i
angażowaniu ich w konkretne działania. Ekspert to tutaj pośrednik
pomiędzy mieszkańcami a władzami miasta. Podpowiada, naprowadza,
sugeruje, podsuwa propozycje do dyskusji, ale niczego z góry nie
narzuca. Wypracowanie konkretnych postulatów  pozostawia  już
samym mieszkańcom. I dopiero potem , po dyskusji, rozstrzyga co jest
właściwe, a co nie.

– Dziękuję za rozmowę.

rozmawiała Magda Filipowska

 Łukasz Pomykoł – absolwent Gospodarki
Przestrzennej ze specjalizacją: Rozwój i rewitalizacja miast i
obszarów wiejskich na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w
Poznaniu. Pracuje w Pracowni Urbanistycznej w Rybniku.