Dobroczyńca Roku 2009 – lokalny wymiar społecznego zaangażowania

Druga część rozmowy z Pawłem Miturą-Zielonką – Dobroczyńcą Roku 2009.

– Podczas tegorocznej edycji Dobroczyńcy Roku zostałeś uhonorowany w kategorii: lokalny wymiar społecznego zaangażowania firmy. Za jakie konkretnie działania?

– Przede wszystkim za zaangażowanie w projekty: Zielony Rybnik , gdzie w ramach kampanii współorganizowałem przegląd filmowy Eko Mówis i za pracę przy organizacji wystawy twórczości osób niepełnosprawnych na Dworcu KM w Rybniku w grudniu ub. r.. Poza tym, za współpracę z Miejską i Powiatową Biblioteką  przy organizacji II Konkursu Piosenki Poetyckiej  „Sowa” oraz CKA – bez prądu (Cykl Koncertów Akustycznych), warsztaty artystyczne z dzieciakami, współpracę z Bractwem Kurkowym Miasta Rybnika  w ramach zbierania funduszy na Motocykl  Ratowniczy dla Rybnika, wsparcie finansowe i merytoryczne dla organizacji pozarządowych.

– W jakim stanie, według Ciebie, jest rybnicka kultura?
– Nie jest dobrze. Imprezy kulturalne organizowane w naszym mieście nakierowane są na masy; stoją za tym zazwyczaj duże pieniądze. Imprezy małe, indywidualnych artystów nie mają szans zaistnienia w szerszej świadomości, bo są słabo nagłaśniane. Problem w tym, że po pierwsze nie ma miejsca, by taką sztukę pokazywać; nie ma centrum sztuki . Po drugie – niezależne imprezy kulturalne są w niewielkim stopniu promowane w lokalnych mediach. W Internecie brak jest portalu traktującego o wydarzeniach artystycznych w Rybniku i okolicach. Chociaż powoli się to zmienia: powstał np. portal www.imprezowo.com.pl. Część prężnie działających ośrodków kultury znajduje się na obrzeżach miasta – nie dość, że takie placówki słabo się promują to jeszcze trudno jest tam dojechać. Tu fajnym pomysłem byłaby współpraca w tym zakresie tychże placówek z Teatrem Ziemi Rybnickiej, który mógłby użyczać im miejsca pod wystawy lub zapraszać do współpracy.

– Czy w Rybniku jest miejsce na działania alternatywne?  Czy rybniczanie są gotowi na odbiór tego rodzaju sztuki?
–  Nie wydaje mi się.  W naszej świadomości wciąż brak jest przywiązania do kultury w ogóle, a co dopiero tej ambitniejszej. Niestety rządzi nami pogoń za bogaceniem się (w wymiarze finansowym) i komfortem w postaci siedzenia w domu na kanapie. Problem tkwi też , jak już wcześniej mówiłem, w braku interdyscyplinarnego centrum kulturalnego, gdzieś w śródmieściu. Poza tym  odnoszę wrażenie, że nasi lokalni artyści cierpią na swoisty kompleks niższości. Wydaje im się, że wypadają blado w stosunku do artystów z większych ośrodków. Mają kompleks wynikający z miejsca swego pochodzenia.  Boją się niedocenienia ze strony lokalnych odbiorców. Z drugiej strony rybniczanie nieufnie podchodzą do imprez bezpłatnych. Uważają, że poziom takich wydarzeń jest słaby, a sam program nieatrakcyjny. Sceptycznie podchodzą też do wszelkiego rodzaju happeningów, street art’ u, flash mobów – boją się angażowania w tego typu akcje i ewentualnego ośmieszenia. Mam jednak nadzieję, że powoli, wzorem innych miast, zacznie się to zmieniać.

– Dziękuję za rozmowę.

rozmawiała Magda Filipowska