Rodzina to system, w którym wszystkie trybiki powinny dobrze działać i współpracować. Jeśli jeden element jest wadliwy, reszta trybików też szwankuje – twierdzi Maja Terkiewicz – Sidelnik ze Stowarzyszenia „Puchate”.
Mówi się, że łatwiej jest się skrzyknąć przeciw czemuś niż za czymś. Jak to było w przypadku Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom „Puchate”? Jakie są wasze początki?
Maja Terkiewicz – Sidelnik: Jesteśmy grupą przyjaciół. Znamy się od lat. Od lat pracujemy także w pomocy społecznej, więc widzimy jak ten system działa. Naszym zdaniem ludzie pokrzywdzeni przez los w wielu przypadkach nie otrzymują takiego wsparcia, które umożliwiłoby poprawę ich sytuacji życiowej i dobre społeczne funkcjonowanie. Nasza wizja pomocy jest odmienna od aktualnych rozwiązań systemowych. My stawiamy na profilaktykę, zapobieganie. Dlatego postanowiliśmy sami działać, zgodnie z hasłem „chcieć to móc”.
Agnieszka Najduch: Są sytuacje, w których dzieci muszą być odbierane z domów rodzinnych. Chcielibyśmy jednak, by rozwiązanie to było stosowane tylko w ostateczności, kiedy życiu i zdrowiu dziecka zagraża realne niebezpieczeństwo. Dzisiaj problemy w rodzinie wynikają często z bezradności rodziców i nieumiejętności poradzenia sobie w realiach współczesnego świata. Być może w dzieciństwie nie mieli odpowiednich wzorców. Nie widzieli jak ich rodzice zajmują się domem i troszczą o dzieci. Widzieli natomiast co innego i teraz to powielają. Taka sytuacja trwa w tych rodzinach niejednokrotnie od wielu pokoleń i od wielu lat korzystają one z pomocy finansowej OPS. Pomocy, która tak naprawdę, w wielu przypadkach niewiele zmienia. A z drugiej strony, pomija się znaczenie funkcji asystenta rodziny, na którego nacisk kładzie nowa ustawa, a który miałby pomagać prewencyjnie rodzinom z problemami. Przystąpiliśmy do działania celem usprawnienia systemu pomocy społecznej, z silnym przekonaniem, że nikt inny za nas tego nie zrobi.
Wasze stowarzyszenie formalnie zostało zawiązane z początkiem wakacji. Trudno oczekiwać sukcesów w tak krótkim czasie, a jednak sporo wam się udało.
M. T-S.: Tak, udało nam się zorganizować wczasy nad morzem dla 62 osób i wycieczkę do Kalwarii Zebrzydowskiej i Inwałdu dla 107 osób. Dzieci i całe rodziny za sprawą grantów z Fundacji Świętego Mikołaja i Fundacji Ernst&Young mogły spędzić czas z dala od codziennych trosk.
A. N.: Takie wyjazdy są bardzo ważne dla rodzin, którymi się zajmujemy. Rodziny te często nie potrafią spędzać wspólnie czasu. Wyjazd służy integracji w ramach rodziny i integracji z innymi ludźmi. Uczestnicy mogą się od siebie wzajemnie uczyć, nawiązywać przyjaźnie.
Pierwsze duże akcje za wami. Czym zamierzacie zajmować się w przyszłości?
M. T-S.: Przede wszystkim pomaganiem dzieciom. Nie można oczywiście tej sfery oddzielić od pomagania całym rodzinom, bo rodzina to system, w którym wszystkie trybiki powinny dobrze działać i współpracować. Jeśli jeden element jest wadliwy, reszta trybików też szwankuje. Chcielibyśmy doprowadzić do sytuacji, w której mniejsza liczba dzieci będzie wychowywała się poza własną rodziną. Rodziną, która była, jest i będzie najlepszym miejscem dla dziecka. Rodzice kochają dzieci najbardziej i to miłością bezwarunkową. Czasami po prostu nie potrafią tego urealnić i zapewnić dziecku wszystkiego, co najlepsze.
Co konkretnie chcielibyście zrobić?
A. N.: Chcemy utworzyć świetlicę socjoterapeutyczną dla dzieci, by pod okiem fachowców mogły się rozwijać, nabywać nowych umiejętności społecznych, wesoło bawić się z przyjaciółmi. W świetlicy będą nieodpłatnie przyjmowali specjaliści – logopeda, pedagog. Chcielibyśmy organizować dzieciom wyjazdy na wakacje i ferie. Nie godzimy się na to, że w naszym otoczeniu są nastolatki, które nigdy nie widziały morza.
Dopiero zdobywacie doświadczenie. Czego wam, jako młodemu stowarzyszeniu, brakuje najbardziej?
M. T-S.: Brakuje specyficznej wiedzy, ale na szczęście wiemy, gdzie tę wiedzę zdobyć. Dzięki wsparciu ze strony inkubatora CRIS i mobilnych centrów wsparcia mamy możliwość zasięgnięcia fachowej porady i przedyskutowania naszych pomysłów na działalność. Bez tego wsparcia mielibyśmy problemy z realizowaniem projektów, aplikowaniem o granty i redagowaniem wniosków.
Dziękuję za rozmowę.
Maja Terkiewicz – Sidelnik, prezes zarządu Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom „Puchate”
Agnieszka Najduch, sekretarz
Stowarzyszenie Pomocy Dzieciom „Puchate” stworzyła grupa przyjaciół działających od lat na gruncie pomocy społecznej. Priorytety stowarzyszenia to wyrównywanie szans edukacyjnych, społecznych i kulturalnych dzieci i ich rodzin. Więcej o stowarzyszeniu na stronie: http://www.puchate.org.pl/