Ślązacy… kopią mydło

Fajna Spółdzielnia ma taką nazwę, ponieważ właśnie tu zrobimy wszystko aby było: świetnie, cudownie, doskonale, fenomenalnie, idealnie, miło, przyjemnie, pierwszorzędnie, rewelacyjnie, wspaniale, wybornie, znakomicie, byczo, bombowo, bosko, genialnie, morowo i ekstra – mówi Bartosz Kamiński, prezes zarządu Fajnej Spółdzielni Socjalnej.

– Fajną Spółdzielnię Socjalną tworzą Fajna Kopalnia Mydła, czyli manufaktura naturalnych produktów kosmetycznych, Fajna Huta Marmuro, czyli producent kompozytowego materiału mineralnego do zastosowań dekoracyjnych i użytkowych i Fajna Akademia, czyli placówka usług rozwojowych i szkoleniowych. Skąd pomysł na taką działalność?

Bartosz Kamiński: – Długo myśleliśmy o jakimś sympatycznym prospołecznym biznesie. Przełomem był wyjazd do Clarity EFBP, dużej, brytyjskiej społecznej firmy o 140-letniej tradycji, która zatrudnia ponad 70 osób z niepełnosprawnością. Tak powstał pomysł, że właśnie to powinniśmy robić. Oczywiście zmotywowało nas także to, co usłyszeliśmy od Anglików: “zakładajcie, będziemy wam pomagać”.  Tak powstała nasza spółdzielnia, oparta na franczyzie społecznej.

– Na czym polega współpraca?

– Przede wszystkim kupujemy od Clarity sporą część składników, których nie moglibyśmy nabyć w Polsce, albo byłyby dużo droższe. Korzystamy z kilkudziesięciu starobrytyjskich receptur. Ale najważniejsze jest to, że uczymy się o społecznej wartości takiego biznesu, bo w Polsce nie jest to jednak temat dobrze rozpoznany.

– No właśnie, czego nauczyliście się od Brytyjczyków?

– Przede wszystkim oni mają niespotykane u nas jeszcze podejście do wartości społecznej produktów. Każdy produkt jest opatrzony dokładną informacją, kto to zrobił, czyli czy to były np. osoby niewidome, młode bez pracy i dlaczego to zrobił, czyli wyjaśnienie, że dzięki temu np. znalazł miejsce pracy i uwierzył w siebie. Naprawdę, dla ludzi jest to ważny komunikat: “będę piękna, zdrowsza i jeszcze komuś pomogę”.

– Czy sprawdza się też na polskim gruncie?

– Trochę przecieramy szlaki, bo rzeczywiście nasza działalność jest ekonomią społeczną na całej linii. Wszystko jest oparte na pracy osób w różny sposób wykluczonych. Na żadnym etapie nie wynajmujemy nikogo z zewnątrz. Dotyczy to całej linii produkcyjnej i sprzedaży. I to staramy się też pokazywać, promując naszą działalność, że jak u nas kupujesz to nie 1 zł ze sprzedanego mydła jest przekazywany na Fundację X czy Y, tylko całą kwotą wspierasz istnienie tego zakładu i dajesz ludziom pracę.

– I czy ten argument działa?

– Dostaliśmy niedawno grant na badania marketingowe i to rzeczywiście dało nam sporo do myślenia. Konsumenci w ankietach zapewniali, że pomagają wszystkim – inwalidom, dzieciom, zwierzętom itp., ale kiedy przychodziło do pytania, ile na to wydają – to okazywało się, że nic. To się zmienia powoli, ale trzeba nad tą zmianą pracować.

– Jak?

– Dla mnie to jest taka nieunikniona kolej losu. Za kilka, kilkanaście lat również u nas realną kwestią zarządzania będzie odpowiedzialność oparta na przekonaniu, że potrzeba równowagi w ekosystemie. W Europie Zachodniej to już się dzieje. Nie można uniknąć kosztów społecznych, ale dając komuś wparcie w postaci pracy, dajemy dużo więcej, niż przekazując to samo wsparcie w postaci zasiłku. Ważne jest, żeby tak budować ten ekosystem, żeby te osoby, które dobrze sobie radzą, nie mają kłopotów, robiły rzeczy trudniejsze, ale żeby znalazło się miejsce również dla tych, którzy z różnych powodów mają w życiu trudniej. Oczywiście potrzeba też rozwiązań systemowych, np. w Anglii są wysokie podatki na sprzedaż importowanych kosmetyków ręcznie robionych i ulgi podatkowe na sprzedaż tego typu produktów wyrabianych na miejscu, właśnie dlatego, że jest dużo społecznych manufaktur.

– Brytyjskie receptury, ale otwarcie się chwalicie, że jesteście firmą ze Śląska…

– Tak, zwracamy uwagę na naszą śląskość. Chcemy, żeby te produkty były powiązane z tym miejscem. Stąd śląskie nazwy.

– Jak można się zaopatrzyć w Wasze produkty?

– Sprzedaż prowadzimy głównie podczas różnego rodzaju jarmarków, świąt, odpustów, imprez, na które ludzie przychodzą całymi rodzinami i mają czas, żeby porozmawiać, zapytać z czego to jest zrobione, jak to jest zrobione, kto to zrobił. Widzimy, że kiedy uświadamiamy ludzi na temat społecznego wymiaru tych produktów, to dużo lepiej się sprzedają. Dla ludzi, którzy kupują, możliwość kontaktu z osobami, które stworzyły te produkty jest naprawdę bardzo cenna.

***
Bartosz Kamiński
– 23 lata, logistyk, prezes zarządu Fajnej Spółdzielni Socjalnej, zatrudniającej efektywne osoby z niepełnosprawnością.